piątek, 7 marca 2014

Czo to się dzieje?

Kurde. Jak jeden stres się kończy to zaczyna się drugi.
Co prawda to nie taki wielki stres jaki przy poszukiwaniu domu, ale stres to stres.

Dużo się dzieje ostatnio. Powiedzmy. Moja siostra znalazła dobrą pracę, także to bardzo dużo dla niej i dla nas. I znów cieszę się jej szczęściem tak bardzo, bardzo. Fantastyczne uczucie, polecam.
W szkole jak najbardziej w porządku. Nie mam większych problemów ze zrozumieniem i wykonywaniem ćwiczeń, a to chyba najważniejsze. Poza tym po wizycie Tima czuję się znów pewniej  z moim angielskim, bo dużo z nim rozmawiałam. To samo staram się robić na zajęciach bo cholernie pomaga, daje poczuć pewność siebie. Prawdopodobnie zmienię dzień zajęć na środy wieczór, bo tak bardziej będzie odpowiadać. Znów nowi ludzie, znów się przyzwyczajać i poznawać. Błeh. Może nie będzie aż tak źle? Swoją drogą na przyszły tydzień umówiliśmy się na dzień jedzenia. Każdy przyniesie jakiś przysmak krajowy, żeby reszta mogła spróbować. I właśnie się zastanawiam co byłoby spoko. W sumie chyba najlepszym dotychczasowym pomysłem są chruściki/faworki. Tanie, dużo i smaczne.

Poza tym wciąż gnębi moje myśli głupota innych. Na szczęście już mniej. Nie rozumiałam, nie rozumiem i nie zrozumiem.

Dzisiaj w Swansea wiosna pełną parą. Ciepełko, słoneczko, ciepły wiatr. Tak już by mogło zostać. Zimo, idź sobie. Nie wracaj już, proszę.

Trzymajcie za mnie kciuki. Jest za co. ;) Nadchodzi wspaniały czas! :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz