sobota, 1 lutego 2014

Im bliżej, tym mniej mi się chce.

W sumie już jakieś niecałe półtorej dnia do wyruszenia w wielką podróż mojego życia do Polski.

Tak jak jeszcze miesiąc temu byłam tym bardzo podekscytowana, tak dzisiaj szczerze mówiąc jest to dla mnie bardziej obojętne. Oczywiście cieszę się, że zobaczę wszystkich, których tak bardzo zobaczyć chcę, ale pewne sytuacje doprowadzają mnie do szału. Może nie wszyscy mnie zrozumieją, bo co takiego może być w tym strasznego, że mam szansę spotkać się ze wszystkimi, za którymi tęsknię bardziej lub mniej. A no może być coś strasznego.
Straszne jest to, że ludzie którzy nie odzywali się do mnie nagle mają wielką ochotę się spotkać i mają do mnie pretensje, że nie znajdę czasu. Nie znajdę nawet jeśli będę miała. Nie to jednak jest najbardziej piekielne. Ja nie chcę, aby mnie teraz traktowano jak księżniczkę, bo przyjeżdżam z UK do Polski, więc padajcie cebulaki na kolana i wszystko róbcie jak ja chcę. Nie. Ale myślę, że fajnie byłoby trochę spróbować się dostosować skoro tak Wam zależy. Ci, którzy wpadli do terminarza jako pierwsi mogli wybierać, ale nie wszyscy mieli taki przywilej i właśnie od tych słyszałam "powiedz mi jak najszybciej" albo "ja nie mogę, więc spotkajmy się wtedy". Wtedy ja nie mogę. Ty też nie? Obraź się, a dla mnie to kolejny powód do zadecydowania o czymś istotnym. Nie będę się już rozwijać na temat tych, którzy czasu nie mają, bo muszą właśnie wtedy, koniecznie spotkać się z kimś kogo mają dzień w dzień.
Są jednak też tego wszystkiego dobre strony, które wywołują uśmiech na twarzy i to nie mały. Zwykłe słowa "nie mogę się doczekać" albo samo planowanie przejechania tylu kilometrów do ezoterycznego Poznania, żeby spędzić ze mną chwilę. Dobrą stroną też jest dentysta i optyk, których mam zamiar nawiedzić. No i fryzjer oczywiście. ;) (Zgolę się na łyso)
Także: tak bardzo mi się nie chce i tak bardzo nie mogę się doczekać!

Część z Was wie, że jesteśmy na etapie poszukiwań domu do wynajęcia. Właśnie sprawdzają nasze zarobki itp. i jeśli wszystko będzie w porządku to wspaniały dom na Mount Pleasant z ogródkiem będzie nasz. Będę sadzić kwiatki. ;) Trzymajcie kciuki, bo jeśli nie ten to ja wyląduję w szpitalu dla psychicznie chorych.

Do zobaczenia w Polsce! :)
Następny przystanek ... Karlsruhe ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz