czwartek, 17 października 2013

ROK!

Lubię dzisiaj, bo dzisiaj znamy się już rok. :)

Wow! Jedno, wielkie, głośne WOW. Dlaczego? Bo się trochę działo, przynajmniej dla mnie. Prawdopodobnie dla Was to nic takiego.

Na wolontariat, na który chodzę raz w tygodniu muszę dojechać autobusem. Moje lenistwo nie pozwala mi na chodzenie na pieszo do centrum i tam wsiadanie w autobus, także wsiadam w autobus koło domu, wysiadam w centrum i czekam na kolejny. A podczas czekania włóczę się po wilkinsonie, gadam, śpiewam, tańczę – wypas po pachy. A tak naprawdę to chciałam napisać o tym, co działo się wczoraj. Czekając na autobus miałam różne myśli, zaczynając od: nie chce mi się, kończąc na: niech ten autobus mi ucieknie, przecież i tak nie będę nic rozumieć.

Sęk w tym, że pojechałam i rozumiałam. A na wstępie zaczęłam swobodnie rozmawiać z dwójką facetów, koło których zwykle siedzę i wracam z nimi do domu. Sama byłam zdziwiona, tylko raz się zacięłam i nie wiedziałam co powiedzieć. Cały „wykład” rozumiałam, więc byłam z siebie cholernie dumna. Na koniec rozmawiałam z dziewczyną, która prowadziła poprzednie zajęcia no i dostałam moją pierwszą książkę po angielsku, która dotyczy pierwszej pomocy.

Cały ten wieczór podniósł mnie cholernie na duchu, bo w końcu widzę lepiej, że zaczynam ogarniać rozmowy z ludźmi. Nie pisanie, nie wymiana kilkudziesięciu smsów dziennie, tylko normalna, najprawdziwsza rozmowa twarzą w twarz.

 

Na dodatek dnia wczorajszego, doszedł ten dzisiejszy. Czwartek to mój jedyny dzień wolny w tygodniu i jedyny dzień, w którym mam zajęcia z angielskiego. I tu kolejne, wielkie ,głośne WOW. Nie było trudno, właściwie ogarnialiśmy pierdołki, ale jak robiłam te pierdoły dobrze, bez żadnych większych błędów i moja nauczycielka wychwalała mnie pod niebiosa to było mi zajebiście.  Bo do niedawna jeszcze w ogóle nie wierzyłam w siebie i swój angielski.

 

Poza tym chce mi się spać, więc dokończę swoje wywody innego dnia. Na wkurzenie foteczka z dzisiaj z piękną pogodą w tle. Gińcie w mrozie.

1 komentarz: