Wow! Jedno, wielkie, głośne WOW. Dlaczego? Bo się trochę działo, przynajmniej dla mnie. Prawdopodobnie dla Was to nic takiego.
Na wolontariat, na który chodzę raz w tygodniu muszę
dojechać autobusem. Moje lenistwo nie pozwala mi na chodzenie na pieszo do
centrum i tam wsiadanie w autobus, także wsiadam w autobus koło domu, wysiadam
w centrum i czekam na kolejny. A podczas czekania włóczę się po wilkinsonie,
gadam, śpiewam, tańczę – wypas po pachy. A tak naprawdę to chciałam napisać o
tym, co działo się wczoraj. Czekając na autobus miałam różne myśli, zaczynając
od: nie chce mi się, kończąc na: niech ten autobus mi ucieknie, przecież i tak
nie będę nic rozumieć.
Sęk w tym, że pojechałam i rozumiałam. A na wstępie zaczęłam
swobodnie rozmawiać z dwójką facetów, koło których zwykle siedzę i wracam z
nimi do domu. Sama byłam zdziwiona, tylko raz się zacięłam i nie wiedziałam co
powiedzieć. Cały „wykład” rozumiałam, więc byłam z siebie cholernie dumna. Na
koniec rozmawiałam z dziewczyną, która prowadziła poprzednie zajęcia no i
dostałam moją pierwszą książkę po angielsku, która dotyczy pierwszej pomocy.
Cały ten wieczór podniósł mnie cholernie na duchu, bo w
końcu widzę lepiej, że zaczynam ogarniać rozmowy z ludźmi. Nie pisanie, nie
wymiana kilkudziesięciu smsów dziennie, tylko normalna, najprawdziwsza rozmowa
twarzą w twarz.
Na dodatek dnia wczorajszego, doszedł ten dzisiejszy.
Czwartek to mój jedyny dzień wolny w tygodniu i jedyny dzień, w którym mam
zajęcia z angielskiego. I tu kolejne, wielkie ,głośne WOW. Nie było trudno,
właściwie ogarnialiśmy pierdołki, ale jak robiłam te pierdoły dobrze, bez żadnych
większych błędów i moja nauczycielka wychwalała mnie pod niebiosa to było mi
zajebiście. Bo do niedawna jeszcze w
ogóle nie wierzyłam w siebie i swój angielski.
Poza tym chce mi się spać, więc dokończę swoje wywody
innego dnia. Na wkurzenie foteczka z dzisiaj z piękną pogodą w tle. Gińcie w mrozie.
Nie chce ginac w mrozie :( buu!
OdpowiedzUsuń