To moje bazgroły, które napisałam kilka dni temu, ale komp
nie dał mi opublikować, więc daję teraz:
Praca, praca, praca. Ten temat ciągle mi po głowie chodzi i
już się w niej nie mieści powoli.
Dzisiejszy dzień był ciężki. Po pierwsze złapał nas w drodze
do pracy deszcz. 5 minutowa ulewa, która nie pozostawiła na nas suchej nitki.
Ale jest jeden plus pracy w hotelu w takim deszczowym kraju – gdy przyszłyśmy
do pracy, owinęłyśmy tyłki w ręczniki i wrzuciłyśmy spodnie do suszarki, bo
takowe mamy na stanie. Yeah! Pracowałam w suchych, a nie cieknących spodniach.
Potem już nie było tak fajnie, bo managerka porządnie nas
zgnoiła. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie i nigdy nie słyszałam, żeby
podniosła głos, a co dopiero krzyczała, ale wcale się nie dziwię! Opieprz był
słuszny. Jedna z dziewczyn położyła na łóżko prześcieradło, które było uwalone.
Krwią, co daje podejrzenie, że nawet nie zmieniła prześcieradła po poprzednich
gościach. Oczywiście nowi, którzy wprowadzili się do pokoju złożyli reklamację
w związku z czym otrzymali całkowity zwrot pieniędzy za pobyt zgodnie z
obowiązującą promocją. No, ale kurwa, serio? Jak można położyć coś takiego na
łóżko. Poza tym notorycznie zdarzają się brudne ręczniki, kubki, nie starte
kurze. Zdecydowanie nie polecam spania w hotelach. W każdym trafi się taka
pokojowa z dwoma lewymi łapami, która ominie większość tego co powinna zrobić.
A dzisiaj pracowałam z siostrą i musiałyśmy sprzątnąć jedynie 16 pokoi do czysta.
Ała, wszystko mnie boli.
Poza tym niewiele się dzieje. Zrobiłam w czwartek obiad,
którego mój współlokator nie zjadł. To już drugi obiad, który ja robiłam, a
którego on nie zjadł. I to wcale nie jest fajne. Tracisz swój czas, tracisz
swoje pieniądze, a on wypierdziela obiad do kosza. Mógłby chociaż powiedzieć,
że nie zje to bym dla niego nie robiła. Więcej dla nas!
Wszystko mnie boli. Jak ktoś kiedyś przy mnie będzie się
śmiał z pracy osoby, która sprząta to sprzedam mu solidną piąchę w twarz.
Będzie bolało. Bardzo.
A teraz już zupełnie „świeże”.
We wtorek byłam na szkoleniu, ciągle teraz mi po głowie
chodzi BIGGER, BOLDER, BETTER. Plus taki, że zapłacili mi za nie, jak za 4
godziny pracy, dali na przejazd i jeszcze poczęstowali SZAMPANEM i cukierkami.
Żyć nie umierać. Oprawa była fantastyczna, dali nam poczuć, że jesteśmy ważni. J No i nie był to jakiś
nudny wykład, poczułam się trochę jak na jakimś kursie harcerskim, bo dali nam
różne pierdoły do roboty. Czyli nie zwykłe siedzenie i pierdzenie w stołki,
odbębnienie tego bo kazali. Było fajnie. No, ale jak można żreć słodkie bułki z
bekonem? Bleh, bleh, bleh. O.
A teraz jeszcze świeższe, bo mi się nie chciało więcej pisać.
Halloween. W pracy musieliśmy być przebrani. W sumie ma to
swoje plusy. Było zdecydowanie zabawnie i dla personelu i dla gości. Ja w sumie
nie zrobiłam nic wielkiego, po prostu ubrałam bluzkę z nietoperzami,
pomalowałam oczy na ciemne kolory i natapirowałam włosy. Efekt był naprawdę
dobry, wszystkim się podobało! Gdyby nie moje lenistwo mogłabym zrobić coś
więcej, ale w tej bitwie zdecydowanie ono zwyciężyło.
Wczoraj byłam na wolontariacie, a przed spotkałam się na
kawie z Davidem i napierdzielałam równe 2h po angielsku. Jeny, jaka ja jestem z
siebie dumna!!! W głowie mi się to nie mieści, że czułam się tak swobodnie i
właściwie to ja więcej mówiłam. To jest takie fantastyczne, bo kiedy tu
przyjechałam nie byłam w stanie wiele wydukać. I to nie tylko przez moje
lenistwo w Polsce, ale sposób w jaki uczą języka. Powinniśmy na lekcjach
zdecydowanie więcej mówić, opowiadać o czymś. A nie tylko czytanie, suche
zadania, które polegają na wypełnianiu. To nie jest trudne, ale rozmowa w
języku angielskim o życiu codziennym, nie takich tematach poruszanych na
lekcjach już łatwe nie jest. Tym bardziej jeśli ktoś stosuje również wyrażenia
potoczne.
A na wolontariacie rozkurwili mnie po prostu do końca.
Mieliśmy zajęcia z bandażowania, przy czym w ogóle nie miały sensu, ale
powiedzmy, że rozumiem bo przygotowane na ostatnią chwilę, jako, że trenerka
nie dojechała bo coś tam. Ale jak można pokazywać, że jak w ranie jest ciało
obce to na to ciało obce kładzie się gazę? No kurde! JAK? Bandażowanie też szło
jak krew z nosa. No nie chodzi o to, żeby pięknie wyglądało bo chodzi o to,
żeby działało, ale jak można docisnąć ciało obce … Taki mój bulwers.
A teraz siedzę i słucham jak dzieci przychodzą po cukierki.
I oby już więcej ich nie przyszło, bo będzie więcej dla mnie. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz