czwartek, 31 października 2013

100 lat temu


To moje bazgroły, które napisałam kilka dni temu, ale komp nie dał mi opublikować, więc daję teraz:

 

Praca, praca, praca. Ten temat ciągle mi po głowie chodzi i już się  w niej nie mieści powoli.

Dzisiejszy dzień był ciężki. Po pierwsze złapał nas w drodze do pracy deszcz. 5 minutowa ulewa, która nie pozostawiła na nas suchej nitki. Ale jest jeden plus pracy w hotelu w takim deszczowym kraju – gdy przyszłyśmy do pracy, owinęłyśmy tyłki w ręczniki i wrzuciłyśmy spodnie do suszarki, bo takowe mamy na stanie. Yeah! Pracowałam w suchych, a nie cieknących spodniach.

Potem już nie było tak fajnie, bo managerka porządnie nas zgnoiła. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie i nigdy nie słyszałam, żeby podniosła głos, a co dopiero krzyczała, ale wcale się nie dziwię! Opieprz był słuszny. Jedna z dziewczyn położyła na łóżko prześcieradło, które było uwalone. Krwią, co daje podejrzenie, że nawet nie zmieniła prześcieradła po poprzednich gościach. Oczywiście nowi, którzy wprowadzili się do pokoju złożyli reklamację w związku z czym otrzymali całkowity zwrot pieniędzy za pobyt zgodnie z obowiązującą promocją. No, ale kurwa, serio? Jak można położyć coś takiego na łóżko. Poza tym notorycznie zdarzają się brudne ręczniki, kubki, nie starte kurze. Zdecydowanie nie polecam spania w hotelach. W każdym trafi się taka pokojowa z dwoma lewymi łapami, która ominie większość tego co powinna zrobić. A dzisiaj pracowałam z siostrą i musiałyśmy sprzątnąć jedynie 16 pokoi do czysta. Ała, wszystko mnie boli.

Poza tym niewiele się dzieje. Zrobiłam w czwartek obiad, którego mój współlokator nie zjadł. To już drugi obiad, który ja robiłam, a którego on nie zjadł. I to wcale nie jest fajne. Tracisz swój czas, tracisz swoje pieniądze, a on wypierdziela obiad do kosza. Mógłby chociaż powiedzieć, że nie zje to bym dla niego nie robiła. Więcej dla nas!

Wszystko mnie boli. Jak ktoś kiedyś przy mnie będzie się śmiał z pracy osoby, która sprząta to sprzedam mu solidną piąchę w twarz. Będzie bolało. Bardzo.

 

A teraz już zupełnie „świeże”.

We wtorek byłam na szkoleniu, ciągle teraz mi po głowie chodzi BIGGER, BOLDER, BETTER. Plus taki, że zapłacili mi za nie, jak za 4 godziny pracy, dali na przejazd i jeszcze poczęstowali SZAMPANEM i cukierkami. Żyć nie umierać. Oprawa była fantastyczna, dali nam poczuć, że jesteśmy ważni. J No i nie był to jakiś nudny wykład, poczułam się trochę jak na jakimś kursie harcerskim, bo dali nam różne pierdoły do roboty. Czyli nie zwykłe siedzenie i pierdzenie w stołki, odbębnienie tego bo kazali. Było fajnie. No, ale jak można żreć słodkie bułki z bekonem? Bleh, bleh, bleh. O.

A teraz jeszcze świeższe, bo mi się nie chciało więcej pisać.

Halloween. W pracy musieliśmy być przebrani. W sumie ma to swoje plusy. Było zdecydowanie zabawnie i dla personelu i dla gości. Ja w sumie nie zrobiłam nic wielkiego, po prostu ubrałam bluzkę z nietoperzami, pomalowałam oczy na ciemne kolory i natapirowałam włosy. Efekt był naprawdę dobry, wszystkim się podobało! Gdyby nie moje lenistwo mogłabym zrobić coś więcej, ale w tej bitwie zdecydowanie ono zwyciężyło.

 

Wczoraj byłam na wolontariacie, a przed spotkałam się na kawie z Davidem i napierdzielałam równe 2h po angielsku. Jeny, jaka ja jestem z siebie dumna!!! W głowie mi się to nie mieści, że czułam się tak swobodnie i właściwie to ja więcej mówiłam. To jest takie fantastyczne, bo kiedy tu przyjechałam nie byłam w stanie wiele wydukać. I to nie tylko przez moje lenistwo w Polsce, ale sposób w jaki uczą języka. Powinniśmy na lekcjach zdecydowanie więcej mówić, opowiadać o czymś. A nie tylko czytanie, suche zadania, które polegają na wypełnianiu. To nie jest trudne, ale rozmowa w języku angielskim o życiu codziennym, nie takich tematach poruszanych na lekcjach już łatwe nie jest. Tym bardziej jeśli ktoś stosuje również wyrażenia potoczne.

 

A na wolontariacie rozkurwili mnie po prostu do końca. Mieliśmy zajęcia z bandażowania, przy czym w ogóle nie miały sensu, ale powiedzmy, że rozumiem bo przygotowane na ostatnią chwilę, jako, że trenerka nie dojechała bo coś tam. Ale jak można pokazywać, że jak w ranie jest ciało obce to na to ciało obce kładzie się gazę? No kurde! JAK? Bandażowanie też szło jak krew z nosa. No nie chodzi o to, żeby pięknie wyglądało bo chodzi o to, żeby działało, ale jak można docisnąć ciało obce … Taki mój bulwers.

 

A teraz siedzę i słucham jak dzieci przychodzą po cukierki. I oby już więcej ich nie przyszło, bo będzie więcej dla mnie. :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz